piątek, 6 maja 2016

w galaktyce

Jutro spotkanie z miłośnikami "Galaktyki czytelnika" Stowarzyszenia Montownia, więc mam nową bajkę dotykową;)



„Baśń o Melce, przyjaciółce jednorożca”

            Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami mieszkał sobie chłopiec. Nosił koronę, nosił płaszcz i berło. Często też siadał na tronie. Mówiono do niego: „Królu”. Musiał zarządzać całym królestwem. Było ono ogromne, a otaczał je mur. Po jednej stronie królestwa stała wysoka wieża. Po drugiej stronie stały drzewa, na których siedziało mnóstwo ptaków. Ptaki śpiewały przecudnie: tralla la tralla li. Po środku królestwa rozciągała się piękna łąka. Na niej rosły kwiaty.
            Wieczorem, gdy słońce przykrywało się chmurkami i szło spać, na łące pojawiały się krasnale. Głaskały kwiaty i układały je do snu, grabiły trawkę, a potem same szły spać pod drzewa. Gdy gwiazdki zaczęły mrugać, na łące pojawiał się jednorożec. Był on bardzo smutny, gdyż nigdzie nie mógł znaleźć swojej przyjaciółki, małej dziewczynki o imieniu Melka. Szukał jej już cały dzień, ale ciągle jej nigdzie nie było. Gdy to zrozumiał, zapłakał, a jego łzy były jak dzwoneczki, kiedy spadały na łąkę, wydawały piękne, ale przerażająco smutne dźwięki. Usłyszał je chłopiec, który był królem. Szybko wsiadł na swojego wierzchowca i przyjechał do jednorożca. Poklepał go po grzbiecie i powiedział, że mu pomoże w jego zmartwieniu. Zawołał szybko swego jedynego rycerza
i rozkazał mu szukać Meli. No, ale przynajmniej pożyczył mu swojego konia. Rycerz długo błądził po królestwie. Cztery razy przeszedł przez mur, dwa razy przeskoczył przez łąkę aż natrafił na ślad dziewczynki. Była zamknięta w wieży. Machała do niego chusteczką i coś wołała. Nie mógł jej usłyszeć, bo wieża była aż tak wysoka. Przez chwilę wydawało mu się, że Mela chce go przed czymś ostrzec. A może po prostu prosiła go o ratunek. Nagle usłyszał ryk. Odwrócił się, a tam stał nie kto inny tylko smok. Był wielki, groźny i nieuprzejmy. Od razu zaczął brzydko wyzywać na rycerza. Wymachiwał łapami i nawet chciał zionąć ogniem, ale tylko zachrypiał, zakaszlał, aż w końcu kichnął. No tak, Melka zemdlała, a jej chusteczka zaczęła się unosić w powietrzu, a potem lekko opadać na ziemię. Rycerz podniósł chusteczkę i podał ją smokowi. Wtedy bestia stanęła w rozkroku, podniosła łapy nad swój ogromny łeb i... wytarła nos w chusteczkę. Zaraz potem ryknęła: „Dziękuję, już mi lepiej. Dobra, mała, możesz iść do domu, bardzo mi się przydała Twoja chusteczka. Szkoda, że mi jej nie dałaś wcześniej, to bym Cię nie zamykał w wieży. Ech, wy kobietki”. Smok z radości podskoczył, przeturlał się przez łąkę, klepnął krasnale w tyłeczki i zniknął za murem. Ptaki zaczęły wesoło ćwierkać. Drzewa zakołysały się, a Melka wyskoczyła z wieży wprost w ramiona rycerz. Kwiaty obudziły się i razem z gwiazdkami otoczyły kółkiem Melkę i rycerza. Jednorożec stwierdził, że ta bajka pięknie się kończy, zawołał krasnale i króla. Wszyscy wzięli się za ręce i zatańczyli taniec wielkiej radości. Tańczyli raz w lewo, raz w prawo. Ptaki  śpiewały i śpiewały. Wtedy wszyscy, którzy występowali w tej baśni, utworzyli wielkie koło, wyciągnęli prawą rękę do środka koła, połączyli dłonie i wznieśli okrzyk:
„Hura, hura, niech żyją, żyją nam, pam pa ram pam”.
Potem podnieśli ręce do góry i podskoczyli prawie pod niebo. Czy myślicie, że to już koniec opowieści? Nie, jeszcze zostało kilka zadań, a więc, stańmy obok siebie w rzędzie, weźmy się za ręce i zróbmy piękny… ukłon. Tak, teraz już możemy zamknąć księgę tej historii. Bywajcie zdrowi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz